Dość zmęczona wydarzeniami już powoli przemijającego weekendu układam sobie w głowie wszystko to co się w ciągu tego czasu wydarzyło. Znalazłam w sobie zapał i siłę... choć "w sobie" jest tu raczej złym wyrażeniem. Faktem jest to, że czuję nową nadzieję, nową inspirację. A również i radość, którą chce się dzielić tworząc swoje małe dziwactwa.
Hallelujah.
Parę zdjęć z czasu kiedy bazgroliłam po tej biednej Bogu ducha winnej koszulce, uzewnętrzniając swoje pokrętne fantazje i meandry wyobraźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz