czwartek, 17 lutego 2011

Ryczypisk

Korzystając z dnia wolnego od zajęć postanowiłam zapolować w bibliotece. Skradałam się, obserwowałam, podążałam za śladami. Znalazłam kilka potencjalnych ofiar. I wraz z tym co zdobyłam ogarnęło mnie przerażenie odnośnie pracy, którą muszę napisać. Zaczynam dostrzegać, że las wkoło mnie jest bardzo ciemny i niesprzyjający. Z tym  co mam muszę jakoś z tego wybrnąć i jakoś się wybronić. A na przyszłość pamiętać by zabierać się za nieco mniej szablo-zębne zwierzyny.
...
W dodatku dziś otworzyłam drzwi kolędnikowi! Takiemu teoretycznie prawdziwemu. Miał szopkę i nawet próbował śpiewać. Do teraz mam jakieś niejasne wrażenie, że nastąpiło jakieś niespodziewane zakrzywienie czasoprzestrzeni. I usilnie staram się sobie przypomnieć, czy aby przez przypadek zamiast do tramwaju nie wsiadłam do wehikułu dr Emmett'a Browna... Dziwy nie z tej ziemi.
...
Co do zwierzy. Najodważniejsza mysz światowej literatury: Ryczypisk w całej swej okazałości. Czasem marzę, że jestem choć w małej części tak odważna jak on. Tak honorowa jak on. Tak prostolinijna. 
I nie gaśnie we mnie nadzieja, że gdzieś tam ujrzę swoje własne morze lilii. 


Cudo, które ostatnio odkryłam. 


4 komentarze:

  1. Współczuje bibliotecznego odkrycia- też tak miałem w pewnym momencie. Pisząc licencjatkę olałem trochę przypisy, uznając że zrobię je potem. Na tydzień przed oddaniem pracy szukałem w bibliotece książek z których korzystałem i na szybko czyniłem przypisy... nie polecam takich zabaw:P Grafika jak zwykle, niezwykle- fenomenalna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak przypisy to zło konieczne:P W tamtym roku też miałam z nimi na pieńku. A obecnie, w mojej bezkresnej roztrzepalności skserowałam fragment książki, ale nie odpisałam tytułu itd...:P

    OdpowiedzUsuń
  3. powiedz proszę gdzie odkryłaś to cudo :)moja córka (i ja zresztą też), dała by się za to pokroić....

    OdpowiedzUsuń
  4. podejrzewam, że chodzi o Ryczypiska...no cóż zrobiłam sama:)

    OdpowiedzUsuń