wtorek, 8 lutego 2011

japońsko-kocie opowieści

Staram się jak najlepiej wykorzystać tą niezbyt długą cząstkę wolnego czasu jaka przysługuje mi po wytężonym trybie sesyjnym. Nadrabiam koszulkowe zaległości. Zmagam się z wilczą torbą dla Dagi. Generalnie staram się nie umrzeć twórczo. Oczywiście przywiozłam sobie do poczytania książki, te pożyteczne, do pracy proseminaryjnej, które dalej leżą na dnie torby i jakoś nie mam natchnienia by je stamtąd wydobyć a co dopiero czytać. 
W zamian za to pochłaniam z niemalże świetlną prędkością kolejne odcinki Hanazakari no Kimitachi e, czy ja to w ogóle dobrze piszę...? Mniejsza z tym. Wpadłam. A miałam tylko zobaczyć fragment odcinka Hana Yori Dango. Z miejsca obejrzałam trzy. Dramy japońskie to straszliwe cholerstwo. I tak między jedną koszulką a torbą daję się porwać tej niezwykle osobliwej japońskiej rzeczywistości. Ehhh.... A myślałam, że mam silną wolę.
...
I po raz kolejny Simon's Cat. Obiecuje, że następnym razem będzie co innego. Nie kociego. 


Jeszcze koczyki, które zrobiłam dla Ann. Niestety nie cierpię robić zdjęć kolczykom zawsze wychodzi jakoś rozmycie i pokracznie. 
...
No to na koniec też japońsko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz