czwartek, 21 lipca 2011

the last samurai

Ostatnio często przenoszę się w realia, gdzie zasady wyznacza płaszcz i szpada, czy może raczej katana. Albo zmechanizowane formy życia przybyłe z kosmosu. Wszystko jedno.  Walka i tak trwa. 

Zakończyłam kolejny rok, przebrnęłam przez praktyki i staram się zorganizować czas tak, by wykorzystać go jak najlepiej. Dlatego w końcu zabieram się za książki, które zgromadziłam w ciągu kilku ostatnich miesięcy, powzięłam szaleńcze postanowienia podszkolenie się w nauce języka, choć jak człowiek sam wyznacza sobie zasady nie jest zbyt łatwo. Mobilizacja jest rzeczą niezwykle ruchliwą i często zdarza jej się znikać niepostrzeżenie. Kidy więc nawałnica oderwie mnie od źródła nauk wszelakich zabieram się za koszulki i stają się one podłożem moich fanaberii.
A, że dopiero ostatnio Ostatniego samuraja oglądałam (mam niezwykłą zdolność do nieoglądania filmów, które już wszyscy widzieli, nie wiem czemu tak jest) to jak zwykle mnie zainspirował. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz