Mam lekkie zmęczenie materiału. I to zarówno twórczego jak i umysłowego.
Siedzę zupełnie już zebrana, by przekroczyć framugi drzwi i wyjść naprzeciw rzeczywistości, gdy dopada mnie wiadomość, że czegoś nie ma i nie muszę się wcale tak bardzo spieszyć. Rozpatruję wypicie kawy, zupełnie jestem zadowolona z tego faktu. Snuję perspektywy kolejnego odc Przyjaciół, a następne trzy zajęcia, które mi w dniu dzisiejszym pozostają, wydają się nieco szaro-burą koniecznością odbitą od tego co za oknem. Potem czeka mnie jeszcze kozaczenie z kozakami, zaiste poniedziałkowy referat zrobić trzeba.
...
Z braku laku znów zabrałam się za zaciapywanie koszulek, a że corne coty uwielbiam straszliwie, to nic dziwnego, że właśnie tą potulną bestię wybrałam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz