czwartek, 7 października 2010

Pegaz


Już trochę czasu upłynęło od mojego ostatniego wpisu. Szczerze powiedziawszy początek roku akademickiego, pakowanie się i przeprowadzki pochłonęły mnie nieco i nie pozostawiły zbyt wiele czasu wolnego.

W dodatku muszę tu wspomnieć o nie dającej o sobie zapomnieć spec komórce remontowej działającej za ścianą naszej kuchni. Nie dość, że przez blisko cztery dni marzyłam z niecierpliwością, by w końcu pójść na jakieś zajęcia, ponieważ ta cała kakofonia dźwięków była nie do zniesienia, to panowie byli tak skrupulatni w kuciu ścian, że w dwóch miejscach przebili ją na wylot z okrzykiem: "Panowie jesteśmy u sąsiada". Gdy następnego dnia skończyli pracę w naszej kuchni garnki trzeba było spod pyłu i gruzu odkopywać jak na wykopaliskach archeologicznych. Wieczorem gdy dwie współlokatorki poszły się zapytać, czy raczą ową dziurę w jakiś sposób załatać pan odpowiedział: "To ta dziura dalej jest? Przecież tam kogoś miał przyjść rano to załatać." Rano nikt tego nie załatał. Nasza kuchnia wyglądała jak miejsce robót odkrywkowych. A my tańczymy z radości. 
...
Dziś natomiast próbując zabić czas zajrzałam, tak tylko na momencik, do pasmanterii i znów mój portfel stał się szczuplejszy. 
Pierdoły koraliczne powinny być poza zasięgiem mego wzroku, bo jak tak dalej pójdzie to jedzenie będzie poza zasięgiem mojego portfela.
...
A to torebka z pegazem. Wspominam o tym tylko dlatego, że nie wszyscy wiedzą, iż to dziwne stworzenie właśnie pegazem jest.
...
Zakochałam się w tej piosence od kiedy pierwszy raz ją usłyszałam. A było to daaawno temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz