poniedziałek, 25 października 2010

kropelkowo

Oj czuć straszliwie, że zima idzie. Zimno, szaro i buro. Mam dziwne wrażenie, że w moim gardle siedzi coś mechatego i drażni mnie niezmiernie. Staram się to zabić kolejną cud-pastylką. Nadaremnie. Zadomowiło się i widocznie nie ma najmniejszego zamiaru się oddomowić. 

Ciągle wisi mi nad głową jak brzytwa kata wstęp pracy proseminaryjnej, ale jakoś nie mogę się za to zabrać. Wena wzięła urlop i pojechała na wakacje. Lenivcum gargulikum wdmuchuje mi frustrację słomianą rurką do ucha.
...
Nic to. 
Powtórzę za kimśtam. I zakładam różowe okulary, by zabarwić codzienność. 
...
Zdjęcie muszelkowo-lawowych kolczyków. Gorąca plaża jest teraz najbardziej wskazanym miejscem, gdzie chciałabym się bilokować. Opatrzność stwierdziła jednak, że nie jest mi to do życia potrzebne i nie obdarzyła mnie tym darem. Niestety. Jedyne co mi pozostaje to pokrywający się już znacznie jesienią Kraków... 
...
I teledysk z morskim wybrzeżem. Od wczoraj słucham nieustannie: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz