niedziela, 27 listopada 2011

Roly Poly

  Szalony pomysł znalazł wreszcie swoje ujście. Eksperyment jeszcze nie sprawdzony. Jak na razie nad Krakowem co najwyżej wisi przyczajony smog. Deszczu brak. A jak już przyjdzie to pewnie radioaktywnie.

Ostatnio wszystko zawieszone na wschodnim krańcu świata. Nastrój tamtejszej zabawności miesza się jednak z tragizmem City Huntera, i depresyjnością nastroju w jaki wpadłam po obejrzeniu przedostatniego odc. Nie poddaje się jednak zbyt długo złym myślą i idę dalej.

Poza tym chyba zostaję mędrcem, bo szczęka boli mnie straszliwie.... 

...

Pomimo wszystko CH ma także jaśniejsze strony :)
...
I zawsze potupuję sobie nogą.




niedziela, 13 listopada 2011

pig rabbit / królicza świnka

Nie wiadomo o co chodzi..? W takim razie można być pewnym, że maczali w tym palce Azjaci.
***
W pewną zimową sesję moja równowaga światopoglądowa została wykolejona przez nagłe i niespodziewane spotkanie z pewną japońską dramą (o czym zresztą niegdyś wspominałam). Zmieniło to nie tylko moją równowagę, ale i cały grafik sesyjny. Na szczęście wszystkie egzaminy zostały przeze mnie rozłożone na łopatki, więc mogę spać spokojnie.
Po kilku dramach japońskich przyszedł czas na koreańskie.  Jak nie mogłam się przekonać, tak przekonałam się całkowicie. I tym to sposobem przeistoczyłam się w wierną fankę K-Dram (what a shame... ;P).
A królicza świnka. No cóż jeśli chcecie dowiedzieć się, czym właściwie jest. I dlaczego królik ma świński nos. Musicie poznać  미남이시네요... nie rozumiecie? Ja również. Nic to! Dla szerszej publiki, dla której hongul jest tajemnicą istnieje anglojęzyczny tytuł: You're Beautiful. Odcinki dostępne tutaj
Może nie jest to specjalnie górnolotny, ale niesamowicie optymistyczny sposób na odstresowanie.


photo
A królicza świnka jaka jest każdy widzi. Filc, nitki kawałek i chwila czasu:)

...

wtorek, 1 listopada 2011

lemur, czarownica i pewne nowe trzewiki

Pewnego pięknego październikowego przedpołudnia. Gdy Fargorn za oknem był jeszcze całkiem zielony, a Kwadratowa budziła się do życia. Na samotną górę, za którą kończył się świat, wturlało się pewne Malinowe dziewczę z parą trzewików, zdążając ku chacie zdziecinniałej, lemurowej czarownicy, by ta swym łysiejącym magicznym pędzlem odmieniła ich oblicze. I tak też się stało...


Rejestracja postępów w pracy dzięki Madzi:* 
Po raz pierwszy czułam ową presję i uczucie rozbieganych oczy śmigających wartko za śladami pędzla.


Kwadratowe klimaty. W północnym pokoju orchidea  patrzy różowo.
Raz, raz, generalna próba pomponikowej opaski z indyjskiego.

***