poniedziałek, 19 września 2011

コラージュ ^-^

Wakacje bez kolażu byłyby wakacjami straconymi. Zatem znów powracam do tej techniki. Zresztą z wielkim sentymentem. Tym razem jednak moja podłoga zniosła to wariactwo znacznie gorzej, ale udało jej się wyjść z tego cało. I nie jest na mnie zbytnio obrażona. Czyli pełen sukces.
A z życiowych pomieszań... no cóż polowanie na nową parę spodni raczej się nie powiodło. Nie lubię kupować spodni, w ogóle spodnie to dla mnie raczej konieczność niż oczywistość, więc nie przejęłam się tym zbytnio. Jednak jedna para to chyba mimo wszystko zbyt mało... eh. Zdobyłam za to nową parę butów, kolejną-ola-boga. Myślałam, że moje uzależnienie dotyczy tylko torebek. Myliłam się. Zmutowało się i przerzuciło na buty. 
Zło, zło, zło...

...


...
Jak ja lubię ten brzdęk, brzdęk...

aaa.... no i jeszcze zapomniałabym zupełnie o inspiracji, o:


środa, 14 września 2011

Roszpunko, Roszpunko spuść tu swe włosy...

I pogoda zmieniła swe przyodzienie. I liści jakoś tak dużo na trawniku. Skoro już nawet teraz siedząc przy biurku zapalam sobie lampkę, by nie oślepnąć do reszty znaczy to,  że jesień już przybywa. Włóczykij już spakował swoje manatki i wybył tam gdzie zwykle wybywa do nadejścia wiosny. Mnie ten przywilej niestety nie obowiązuje i jedyne co mogę zrobić to zaopatrzyć się w parę ciepłych butów i ogromny szal, którym będę mogła owinąć się cała. Uważana jestem bowiem za zmarzlucha, choć czuję się odrobinę pokrzywdzona tym stwierdzeniem. Mniejsza z tym wykłócać się nie będę. Czasu i nerwów szkoda.
...
I szalone koszulki. Dla szalonej byłej sąsiadki. Miłośniczki fotografii i wielkiej fanki cytatu: "Boże, Boże jak ja się stoczyłam..." z Zaplątanych:) 

...
I widok ostatniego pogodnego zachodu. 

...
I Mika. Taki kolorowy, taneczny i pozytywny.
Na dobry dzień i popołudnie. 




poniedziałek, 12 września 2011

kici kici jacket

Kreska w lewo, kreska w prawo i pionowa... i kolejne kanji naumiane. Ostatnio znajduję coraz to bardziej kosmiczne pomysły na zajęcie sobie czasu. Jednak szybko pojawiający się  za oknem zmrok przypomina, że koniec beztroski coraz bliżej. Ale słońce jeszcze świeci. Pewnie niedługo. Poświęcam się więc temu co robić lubię, a na co później może zabraknąć minut w czasie doby. 


...


sobota, 3 września 2011

mozolny ślimak

Dziś po długiej medytacji tuż przed myślą, że przydałaby mi się kawa, a tuż po tej, w której po raz kolejny przeklinałam wszech-obezwładniającą niezdolność mojego aparatu, pomyślałam, że powinnam chyba zmienić się w szufladowego ślimaka. Mozolność jaką się ostatnimi czasy charakteryzuję jest wręcz beznadziejnie nieuleczalna. Począwszy od codziennego ociągania się z zabraniem się "do życia" jak nazywają to niektórzy, po nieumiejętność zbyt długiego skupienia wzroku na stronach książki. W walkach z krwiożerczymi komarkoszmarnymi bestiami mój refleks też nierzadko przegrywa. 
...
Ale coś tam robię. Obecnie pracuję nad filcem oraz niezmiennie koszulkami, o czym zapewne kiedy indziej. Po raz kolejny postanowiłam zmierzyć się z kolażem, ale trochę zabrakło mi chwilowo farby do wykończenia, wiec też musi poczekać. Jak na razie bez większego składu i ładu kilka wisiorów, bransoletek i takich tam innych. Każda z innej bajki. Powiedzmy, że taka była koncepcja. 


...

A na koniec nuta niezwykła.